Kliknij tutaj --> 🦍 inaczej patrzy pedał inaczej dobry chłopak

Palpitations Park Bo Ram, Kim So Jung, & Lee Bo Ram tekst piosenki oraz tłumaczenie. Obejrzyj teledysk z Youtube i posłuchaj mp3 z YT. Sprawdź chwyty na gitarę. Dodaj Swoją wersję tekstu i chwyty gitarowe. Tłumaczenia w kontekście hasła "patrzy na mnie inaczej" z polskiego na angielski od Reverso Context: Żona patrzy na mnie inaczej niż trzydzieści lat temu. In The Shade Of The Sun Kapitan Korsakov tekst piosenki oraz tłumaczenie. Obejrzyj teledysk z Youtube i posłuchaj mp3 z YT. Sprawdź chwyty na gitarę. Dodaj Swoją wersję tekstu i chwyty gitarowe. W naszym leksykonie krzyżówkowym dla wyrażenia pedał gazu znajdują się łącznie 4 opisy do krzyżówek. Definicje te zostały podzielone na 2 różne grupy znaczeniowe. Jeżeli znasz inne definicje dla hasła „ pedał gazu ” lub potrafisz określić ich nowy kontekst znaczeniowy, możesz dodać je za pomocą formularza znajdującego Sean Elliott kto to ? Filmy i seriale oraz programy telewizyjne tv z Sean Elliott. Zobacz pełną filmografię i historię kariery rok po roku. Wiek, wzrost, waga, życiorys, mąż, żona, filmografia Les Rencontres C Est Comme Le Vent. WkładkaOkładkaStrona tytułowaMagda SzcześniakNormy widzialnościTożsamość w czasach transformacjiStrona redakcyjnaNORMY WIDZIALNOŚCITożsamość w czasach transformacjiMagda Szcześniak© Magda Szcześniak,Fundacja Bęc Zmiana,Instytut Kultury Polskiej UWREDAKTORZY SERIIIwona KurzMagda SzcześniakŁukasz ZarembaREDAKCJA MERYTORYCZNAKacper PobłockiREDAKCJA JĘZYKOWA I KOREKTAAnna PapiernikJustyna ChmielewskaRECENZJA NAUKOWAprof. dr hab. Marek Krajewskidr hab. Jan SowaPROJEKT GRAFICZNY I SKŁADKrzysztof PydaKOORDYNACJAEla PetrukDRUKDrukarnia Stabilul. Nabielaka 1641-310 KrakówWYDAWCYFundacja Nowej Kultury Bęc Zmianaul. Mokotowska 65/700-533 @ Kultury Polskiej Wydział Polonistyki Uniwersytet Warszawskiul. Krakowskie Przedmieście 26/2800-927 @ dofinansowana przez Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego oraz Prorektora Uniwersytetu 2016ISBN 978-83-62418-63-3Konwersja do formatu EPUB/MOBI:Legimi Sp. z | a w szczególności książka naukowa, nigdy nie jest owocem pracy jednej osoby. Współpraca z innymi badaczkami, konfrontowanie i konsultowanie pomysłów z przyjaciółmi i współpracowniczkami plasuje się wysoko na skromnej liście akademickich przyjemności (inną z nich jest – zakładam – ujrzenie wyników wieloletniej pracy w druku). Miałam ogromne szczęście, że w trakcie trudnego procesu wymyślania, pisania i redagowania Norm widzialności mogłam polegać na tak wielu wspaniałych należą się badaczom związanym z instytucją, w której, jako rozprawa doktorska, powstawała pierwotna wersja książki. Od wielu lat Instytut Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego pełni w moim życiu rolę intelektualnego domu, z którego czasem uciekam, by ostatecznie zawsze wracać. Słowa wdzięczności kieruję do promotora mojej pracy doktorskiej, profesora Leszka Kolankiewicza, którego wnikliwe uwagi i skrupulatna redakcja motywowały do ciągłej pracy nad tekstem. Dziękuję koleżankom i kolegom z Zakładu Filmu i Kultury Wizualnej, z którymi konsultowałam kolejne wersje tekstu na zebraniach, oraz przyjaciołom z redakcji pisma „Widok”. Oddzielne podziękowania – choć to o wiele zbyt małe słowo na oddanie wdzięczności – składam Iwonie Kurz, pełniącej rolę tutorki, recenzentki, promotorki, mentorki i przyjaciółki przez kolejne lata, odkąd jako studentka drugiego roku Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych pojawiłam się na jej dyżurze z prośbą o pomoc. Specjalnością Iwony jest zadawanie z pozoru prostych pytań, które po chwili okazują się absolutnie fundamentalne i domagają się natychmiastowej odpowiedzi. Inną – wspieranie i pocieszanie w momentach kryzysu i pisarskich prawdziwą próbą tekstu był proces obrony doktoratu. Wyrazy wdzięczności kieruję do Marka Krajewskiego i Jana Sowy, których recenzje pomogły mi utwierdzić się w przekonaniu o słuszności obranego kierunku badań, lecz również zweryfikować niektóre z postawionych tez. Pomocne uwagi i cenną krytykę zaoferował także Kacper Pobłocki, redaktor merytoryczny książki. Za wspólną pracę nad ostatecznym kształtem Norm widzialności dziękuję także ekipie Fundacji Bęc Zmiana: Bognie Świątkowskiej, Eli Petruk i Matyldzie bodźców do powstania książki dostarczyły dwa wyjazdy naukowe – roczny pobyt na stypendium Fundacji Fulbrighta w ramach Graduate Program in Visual and Cultural Studies na University of Rochester w roku akademickim 2010/2011 i udział w szkole letniej organizowanej przez School of Criticism and Theory na Cornell University latem 2013 roku. VCS okazało się idealnym wyborem i stało się moim drugim domem naukowym, do którego do tej pory często wracam, zarówno myślami, jak i fizycznie. Szczególnie dziękuję Rachel Haidu, która z tutorki szybko zamieniła się we wspaniałą przyjaciółkę, Douglasowi Crimpowi, którego zajęcia i wsparcie stały się nieocenioną inspiracją do queerowych przemyśleń, a także koleżankom i kolegom z seminariów. Kolejne podziękowania kieruję w stronę przyjaciół poznanych podczas School of Criticism and Theory, czystej akademickiej utopii, w której życie uczuciowe i naukowe przeplatają się i sprzyjają zarówno wnikliwej pracy badawczej, jak i zawieraniu intensywnych przyjaźni i tworzeniu przyjaciołom, którzy czytali książkę na różnych etapach jej powstawania, dostarczając mi wnikliwych uwag: Kasi Bojarskiej, Maćkowi Gduli, Mateuszowi Halawie, Michałowi Pospiszylowi i Agacie Zborowskiej. Długie rozmowy z Karolem Radziszewskim o queerowych przeszłościach i przyszłościach, a także jego prace, stały się dla mnie inspiracją i punktem wyjścia do dalszych za wszystko należą się oczywiście rodzinie – mamie, bez której wsparcia nigdy nie zdecydowałabym się na pisanie i podjęcie kariery naukowej, i Filipowi, który po prostu jest najfajniejszym jednak istnieje osoba, bez której ta książka nigdy by nie powstała, która czytała każdy jej kawałek na wszystkich etapach powstawania, była niewyczerpanym źródłem wsparcia oraz autorem wielu z tych całkiem niezłych pomysłów, które ostatecznie znalazły się w książce – to jest nią Łukasz Zaremba. Łukasz odgrywa w moim życiu trzy najważniejsze role: najbardziej wnikliwego redaktora, najlepszego przyjaciela i największej miłości. Jemu więc dedykuję tę KOLORACH MĘSKIEJ KONFEKCJI– I by pani pamiętała, w jakich Lew Rywin był skarpetkach?– Nie wiedziałam, że się panowie tam tak bardzo poznawaliście.– Pani poseł, to już było naprawdę poniżej pasa teraz.– No bo skarpetki...– Kolorowe skarpetki to symbol walki ze stalinizmem. Wszyscy bikiniarze chodzili w kolorowych skarpetkach.– Mówi się, że pedały też.– Pani poseł, ja protestuję. To jest tak politycznie niepoprawne. [...] Jestem zdumiony, że pani z takim zacietrzewieniem nazywa tak pewną grupę mniejszości seksualnych.– Przepraszam najmocniej. Przepraszam najmocniej. Przepraszam. Nie powinnam. Przepraszam najmocniej, ale to już żartobliwy ton [1].Transkrypcja niesławnej wymiany zdań, do której doszło w październiku 2003 roku podczas obrad komisji śledczej do sprawy tak zwanej afery Rywina pomiędzy Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”, a Anitą Błochowiak, posłanką Sojuszu Lewicy Demokratycznej, nie oddaje ani prześmiewczego tonu wypowiedzi posłanki, ani rozbawienia redaktora i wesołej atmosfery na sali. Wbrew temu, jak następnego dnia sytuację przedstawi kierowana przez Michnika gazeta, uwaga Błochowiak nie „wywołała powszechnego osłupienia” [2], lecz salwy śmiechu. Sprowokowane homoerotyczną sugestią chichoty nie ucichły, kiedy padło obraźliwe słowo, ani też gdy Michnik oskarżył Błochowiak o niepoprawność polityczną. Słowo „pedały” wybrzmiało być może niespodziewanie, ale w gruncie rzeczy odsłoniło podtekst przytoczonej wymiany zdań, napędzanej sugestiami o homospołecznej relacji między korumpującym a korumpowanym. Również protest Michnika przez swoją przesadnie aktorską formę ześlizgnął się w ironiczny komentarz. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przynajmniej początkowo Michnik raczej napawał się satysfakcją z wygranej potyczki słownej, niż na serio bronił godności „pewnej grupy mniejszości seksualnych”.Starcie Błochowiak i Michnika to kwintesencja niejednoznaczności typowych dla polskiej transformacji. Z jednej strony było podręcznikowym przykładem tego, co w anglosaskiej tradycji edukacyjnej nazywa się teachable moment – „momentem pedagogicznym” – sytuacją, z której można wyciągnąć ważną lekcję. Michnik wie już, że nie wypada używać słowa „pedał” (o nieoczywistości tej wiedzy w Polsce w latach 90. piszę w drugiej części książki), poucza więc posłankę, a przy okazji także publiczność zgromadzoną w sali sejmowej i przed telewizorami. Zawstydzona Błochowiak przyjmuje lekcję z pokorą, kaja się, po obradach wydaje oficjalne oświadczenie, na koniec wysyła nawet faks z przeprosinami do Kampanii Przeciw Homofobii. A jednak siła udzielanej przez Michnika lekcji zostaje podważona przez cielesny performans redaktora. W występie pełnym ekspresyjnych gestów redaktor „Gazety Wyborczej” zarazem dystansuje się do nowych „norm”, wyznaczających reguły poprawności politycznej, i wciela je w życie. Posługuje się przy tym nowym językiem („mniejszości seksualne”, „poprawność polityczna”), jednocześnie subtelnie go podważając. Tym samym ujawnia jego nowość i podkreśla nieprzezroczystość; wyraża przekonanie o nieuchronności zmiany języka, ale równocześnie podaje ją w wątpliwość (sięgającą daleko poza rozdźwięk pomiędzy tym, co mówione publicznie, a tym, co prywatne).Jerzy Wenderlich prezentuje czarne skarpetki, fot. Wojciech Olkusnik (Agencja Gazeta).Na wymianie zdań między Błochowiak i Michnikiem sprawa skarpetek się nie zamyka, tak jak nie ona rzecz jasna otwiera tę ważną dla polskiej kultury debatę o kolorach w męskiej konfekcji. Jak donosiła ówczesna prasa, tego dnia w kuluarach sejmowych partyjni koledzy posłanki Błochowiak, zapewne równie rozradowani jak publiczność na sali przesłuchań, „podnosili nogawki spodni, by zademonstrować dziennikarzom kolor” skarpetek [3]. Z kolei kilka tygodni później również Andrzej Lepper, zapytany o stosunek do ustawy o związkach partnerskich, podkreślał: „Ja nie jestem homoseksualistą. Mam czarne skarpetki. U nas wszyscy mają czarne skarpetki. Można sprawdzić” [4]. I choć deklaracja tożsamościowa przewodniczącego Samoobrony (ręczącego również za wszystkich członków partii) w zamierzeniu odnosi się jedynie do seksualności, to dwukrotne podkreślenie czarnego koloru odzieżowego dodatku może budzić podejrzenia, że Lepper odżegnuje się nie tylko od skarpetek kolorowych. Nie ulega wątpliwości, że czarne skarpetki to w tym przypadku przede wszystkim skarpetki niebiałe. Wyśmiewana przez media głównego nurtu za prowincjonalność, a jednocześnie dbająca o wizerunek partii konserwatywnej obyczajowo „Samoobrona” miała wystarczająco wiele powodów, żeby upierać się przy czerni – kojarzącej się z elegancją i męskością. W 2003 roku białe skarpetki rozpoznawano już jako jednoznaczny symbol obciachu, polskiego zacofania i niedorastania do zachodnich norm, manifestujących się również za pomocą ubioru. Jeśli „mówiło się”, że kolorowe skarpetki noszą pedały [5], to jeszcze głośniej obwieszczano, że białe skarpetki zakładają „wieśniaki” i „nuworysze” [6]. Całą sytuację można by podsumować krótko: pokaż mi swoje skarpetki, a powiem ci, kim zabrzmi to może niepoważnie, ten pozornie niewinny odzieżowy element – białe i kolorowe skarpetki – oraz jego społeczny odbiór w zmieniającej się Polsce pozwala wskazać cele i metody niniejszej książki. Nie tylko dlatego, że w różnych momentach polskiej transformacji i z różną częstotliwością skarpetki pojawiają się w kontekście dyskusji o dwóch interesujących mnie grupach: mozolnie wytwarzanej klasie średniej oraz środowisku nienormatywnych seksualnie mężczyzn. Skarpetki, przykład modowego detalu, opisywanego przez Rolanda Barthes’a w Systemach mody jako „małe coś, co wszystko zmienia” [7], to szczegół o wielkiej mocy wizualnej, rzekomo pozwalający rozpoznać klasową i seksualną tożsamość właściciela. Jako element garderoby pozostający częściowo w ukryciu, niewidoczny na „pierwszy rzut oka”, wymagają spojrzenia nieco podejrzliwego. Przeświadczenie o możliwości ustalenia czyjejś tożsamości za pomocą takich wizualnych detali – potwierdzane z jednej strony powszechną złą sławą białych skarpetek, z drugiej nieoczekiwanym pojawieniem się możliwości sygnalizowania nowych opcji tożsamościowych – świadczy o rosnącej potrzebie kategoryzowania tożsamości społecznych, które powstają (bądź też ujawniają swoje istnienie) w wyniku zachodzących przemian społecznych. Jak pokazuje casus białych skarpetek, kody pomagające odszyfrowywać status są zmienne, a związane z nimi waloryzacje podlegają nieustannej rewizji. „Wystarczyło, że byli porządnie ubrani, nosili białe skarpetki i dyplomatki na szyfrowany zamek, a gabinety dyrektorów banków stawały dla nich otworem” [8] – pisano o działających na początku lat 90. słynnych oszustach, masowo wyłudzających kredyty bankowe dzięki temu, że dysponowali ograniczonym, lecz jakże istotnym w polskiej transformacji kapitałem – „dobrym wyglądem”. O ile jednak na początku transformacji ustrojowej białe skarpetki symbolizowały nowoczesność, obycie i wysoki „potencjał biznesowy”, o tyle już pod koniec pierwszej połowy lat 90. stały się dowodem nieumiejętności stosowania się do zasad eleganckiego ubioru, synonimem wsteczności i obciachu. Sama znajomość kodów i umiejętność ich rozpoznawania może świadczyć również o przynależności do konkretnej grupy tożsamościowej. „Prawdziwi” biznesmeni pod koniec lat 90. wiedzieli już, że „białych skarpetek nie wolno zakładać pod żadnym pozorem” [9]. Chociaż jednak rozpoznanie białych skarpetek jako obciachowych sytuowało rozpoznającego po stronie dojrzałej klasy średniej, to wiedza o stylach ubioru wśród reprezentantów mniejszości seksualnych prowokowała pytania o jej źródła. Wiadomo przecież: swój swego pozna. Gdyby na miejscu Błochowiak zasiadał mężczyzna, najpewniej w sejmowych kuluarach szybko pojawiłyby się określone podejrzenia, podające w wątpliwość jego „normalność”.Bohaterem polskiej transformacji może być bowiem tylko „normalny” mężczyzna. Jej stawką zaś realizacja normy (czerń) w kontrze do rozmaitych zachowań nienormatywnych: ekscesów nuworyszostwa i odmienności seksualnej (biel i feeria barw pod nogawkami). Okazuje się jednak, że bycie normalnym, rozumiane jako rodzaj wizualnej przezroczystości, w rzeczywistości wymaga ciągłej uwagi i niemałego wysiłku. Ta tożsamościowa gra staje się jeszcze bardziej ryzykowna poprzez zmienność wyobrażonej normy. W razie porażki nieudacznikom pozostaje jedynie „dyskretne schowanie nóg pod krzesła” [10].Jeden z przedstawicieli napiętnowanej przez Błochowiak grupy posłużył się jeszcze innym polskim stereotypem obuwniczym, podobnie jak białe skarpetki kategoryzującym jednostki według różnic klasowych. „Pierdu, pierdu o związkach partnerskich, a jak co do czego, to wychodzi słoma z butów” [11] – pisał o posłance forumowicz portalu Przyczynek do antropologicznej historii ubioru stóp nad Wisłą: od słomy, przez białe, po czarne skarpetki, z historią odchyłów w kolory bikiniarskie lub gejowskie. Książka ta podejmuje nieco inne wyzwanie – przedstawienia historii powstawania norm widzialności w czasach transformacji.***Co rozumiem pod pojęciem „czasów transformacji”? „Transformację” rozpatruję jako okres przejściowy: poprzedni system już nie funkcjonuje, a nowy nie został jeszcze w pełni wdrożony. To okres nadchodzący po przełomie, ostatecznie prowadzący do pełnego przyjęcia nowych struktur społecznych, gospodarczych i politycznych. Transformacja zagarnia całą rzeczywistość – „transformuje się” system, ale przemianie podlega także społeczeństwo, które powinno dostosować się do nowych warunków politycznych i ekonomicznych, porzucając stare przyzwyczajenia i praktyki na rzecz historyków kultury oraz badaczy przemian polskiego społeczeństwa lat 90. cezura roku 1989 jest pomocnym punktem odniesienia, ale czasem także kłopotliwym obciążeniem. Podręcznikowe narracje historyczne przedstawiają rok 1989, a zwłaszcza jego pierwszą połowę, jako moment przełomu – zmiany systemu politycznego z komunistycznego na demokratyczny, a gospodarczego z gospodarki planowej na wolnorynkową. Im bliżej przyglądamy się jednak szczegółowym i rozproszonym mechanizmom kulturowym, ekonomicznym i politycznym, tym wyraźniej dostrzegamy, że wiele ważnych procesów – zarówno tych wdrażanych odgórnie, jak i podejmowanych oddolnie – rozpoczęło się co najmniej kilkanaście miesięcy przed rokiem przełomu, inne zaś jeszcze wcześniej. Jednym z najsilniej mitologizowanych elementów zmiany systemowej jest wprowadzenie wolnego rynku, skutkujące między innymi możliwością zakładania prywatnych przedsiębiorstw. Tymczasem liberalizacja systemu gospodarczego wcale nie rozpoczęła się wraz z wejściem w życie reform tak zwanej terapii szokowej ministra finansów Leszka Balcerowicza, lecz wiązała się z ostatnią próbą ratowania konającej gospodarki PRL-u (drugi etap reformy gospodarczej przeprowadzonej przez rządy Zbigniewa Messnera i Mieczysława Rakowskiego), zaś pragnienia konsumpcyjne Polaków zostały rozbudzone (i częściowo spełnione) już w pierwszej połowie lat Sobotko przygląda się skarpetkom Ryszarda Kalisza, fot. Wojciech Olkusnik (Agencja Gazeta).Również same wydarzenia roku 1989 mają charakter rozproszony. Zamiast kilku czy kilkunastu dni widowiskowej rewolucji, czy też pokojowego demontażu systemu, który znalazłby wyraz na przykład w mitotwórczym geście (jak rozbiórka muru berlińskiego, stanowiąca najbardziej znaczący moment końca komunizmu), mieliśmy do czynienia z bezkrwawą i stopniową zmianą ustroju oraz pokojową wymianą władzy [12]. Między innymi z tego powodu symboliczna siła roku 1989 częstokroć jest albo podważana (w narracjach sugerujących niepełne przekazanie władzy przez przedstawicieli PZPR), albo wymaga podkreślania i wzmacniania (jak choćby w inicjatywach postulujących świętowanie rocznicy wyborów 4 czerwca).Problemów nastręcza nie tylko jednoznaczne określenie początku transformacji, lecz również wyznaczenie jej daty końcowej. Czy transformacja skończyła się, kiedy nasze zachowania z przełomu lat 80. i 90. zaczęły wydawać się „obciachowe”? Czy może wówczas, gdy na „szalone” lata 90. zaczęliśmy patrzeć z nostalgią? Próba odpowiedzi na te pytania zawsze będzie ryzykowna, być może nawet każda odpowiedź okaże się po części fałszywa, ponieważ fałsz wpisany jest w strukturę samego pojęcia „transformacji”. Po pierwsze bowiem możliwość odpowiedzi na tak postawione pytania opierać się musi na założeniu istnienia zbiorowego „my”, które wspólnie i podobnie przeżyło dany okres. Po drugie pytania te nie biorą pod uwagę możliwości, że transformacja nie skończyła się nigdy. Nie chodzi zatem o to, że transformacja nie spowodowała przemian gospodarczych, kulturowych i społecznych w Polsce lat 80., 90. i 2000., ale o to, że być może od samego początku, opierając się w dużej mierze na naśladownictwie i próbując idealnie powtórzyć zachodnią drogę postępu, dokonać się nie „transformacji” (transition), rozumianej jako proces gospodarczo-polityczny, po raz pierwszy pojawiło się w amerykańskiej politologii w latach 60. i 70. jako określenie już zakończonych przemian systemowych w krajach Ameryki Południowej w okresie pomiędzy dwiema dyktaturami lub dyktaturą a systemem demokratycznym. Miano transformacji nadawano więc zamkniętej, dopełnionej jednostce czasu wtedy, gdy można już było określić zarówno punkt wyjścia, jak i cel przemian [13]. Jak podkreśla chorwacki teoretyk kultury Boris Buden, gdy pod koniec lat 80. kategoria ta przywędrowała do analiz Europy Środkowo-Wschodniej, nabrała nowego znaczenia. Zaczęto jej bowiem używać do opisu przekształcającej się wówczas tkanki społecznej w celu nie tyle charakterystyki przemian (tu wystarczyłoby choćby socjologiczne pojęcie „radykalnej zmiany społecznej” [14] lub zaczerpniętej z języka potocznego „zmiany”), ile raczej zaznaczenia oczekiwanego i nieuniknionego stanu końcowego. Transformacja zakłada bowiem nie tylko punkt wyjścia (stary układ polityczny), ale także efekt pewnego procesu (nowy system). Upragnionym i jedynym możliwym końcem w odniesieniu do Europy Środkowo-Wschodniej po upadku komunizmu był rzecz jasna system demokracji wolnorynkowej:to przejście jest teleologiczne, to znaczy determinowane przez swój cel, i polega na pięciu się w górę po demokratycznej skali aż do samego szczytu – stanu urzeczywistnionej wolności w systemie demokracji liberalnej [15].Krytyczne podejście do pojęcia transformacji widoczne jest w wielu pracach dotyczących przemian w krajach bloku wschodniego [16], zarówno w analizach powstających w Polsce (tu głosy krytyczne pojawiają się głównie ze strony antropologów polemizujących z ujęciami socjologicznymi [17]), jak i w innych krajach byłego bloku wschodniego oraz na Zachodzie. Badacze tacy jak Chris Hann, Katherine Verdery, Michał Buchowski czy Monika Baer zwracają uwagę na symboliczną siłę tego pojęcia, definiującego przemiany ustrojowe jako z istoty prowadzące od „złego” systemu komunistycznego do „dobrego” kapitalizmu. Na „dobry” kapitalizm składają się zaś wartości i pojęcia (takie jak „wolny rynek” czy „so porządku, ma charakteryzować się normalnością, której estetyczne wyobrażenie, jak pokażę, zmienia się w kolejnych latach dekady. O ile na początku lat 90. w sferze publicznej docenia się praktyki demonstrowania statusu klasowego (za pomocą ubioru, przedmiotów materialnych, sposobów posługiwania się ciałem), o tyle z czasem wyobrażenia o klasie średniej zwrócą się w kierunku wzoru dostatniego, lecz przezroczystego i pozbawionego rzucającego się w oczy nadmiaru. Zatem w roli „nienormalnych” obsadzeni zostali w połowie lat 90. między innymi polscy „nowobogaccy”, ironicznie obśmiewani jako podróbki zachodniej klasy wyższej [43].Retoryczne ramy normalności wyznaczają również kierunek pragnień i działań politycznych, wyrażanych w analizowanych w drugiej części książki dyskusjach, które toczą się w środowisku nienormatywnie seksualnych mężczyzn. Dominująca w nim grupa, używająca do opisu tożsamości nowego na początku lat 90. słowa „gej”, definiowała upragnioną normalność jako stan asymilacji mniejszości homoseksualnej w społeczeństwie heteroseksualnym oraz akceptacji mniejszości przez większość. Warunkiem wpisanym w ten projekt tożsamościowy było jednak również dostosowanie się mniejszości do sposobów zachowania większości – odrzucenie praktyk definiowanych przez większość jako ostentacyjne, rzucające się w oczy. Wzorem normalności stały się – oparte na wizualnych zapośredniczeniach – wyobrażenia gejów zachodnich, zaś promowaną strategią polityczną odtwarzanie drogi rozwoju zachodniego ruchu działającego na rzecz praw mniejszości seksualnych. Grupą stopniowo marginalizowaną i coraz częściej piętnowaną będą zaś ci, którzy sprzeciwiają się strategiom asymilacji i normalizacji (na przykład używając na określenie swojej tożsamości nie zachodniego słowa gej, lecz swojskiego określenia „pedał”), odrzucający strategie cenzurowania własnego wyglądu, nieeksponowania się, przyjęcia wizerunku przezroczystego, czyli dogłębnego zbadania logiki transformacji w praktykach przedstawiania i definiowania tożsamości klasowych i seksualnych celem tej książki jest również wydobycie i przyjrzenie się rozmaitym taktycznym propozycjom i możliwościom oporu wobec strategii normalizacyjnych. Ich analiza ma na celu podważenie tezy o nieuniknionym przebiegu transformacyjnych procesów oraz podkreślenie leżącego u podstaw każdej sfery publicznej konfliktu, często wyciszanego w celu tworzenia pozoru konsensu [44]. W części pierwszej za przykład tego rodzaju taktycznego działania – przez komentatorów uznawany wówczas za dowód niedojrzałości społeczeństwa polskiego – służy praktyka produkowania, dystrybuowania i kupowania podróbek oryginalnych towarów zagranicznych marek. Staram się pokazać, że podróbka – podobnie jak oryginał – nie jest niczym oczywistym, przezroczystym i normalnym; że we wczesnych latach 90. istniały w Polsce alternatywne sposoby waloryzowania towarów, które kultura transformacji aktywnie zwalczała, próbując wpoić właściwe zachodnie wzorce kapitalistycznej produkcji i konsumpcji. W części drugiej przyglądam się zaś taktykom przypominania i kultywowania praktyk typowych dla polskiej „kultury pedalskiej” sprzed 1989 roku. Pokazuję, że wbrew dominującej narracji splatającej historię społeczności nienormatywnej i historię państwa przed 1989 rokiem istniały bogate, alternatywne praktyki wspólnotowe, które inspirują działania i głosy grupy sprzeciwiającej się normatywnej wizji jest oczywiście pewna nieproporcjonalność pomiędzy wywrotowym potencjałem materiałów prezentowanych w pierwszej i drugiej części książki. Podczas gdy w części Klasa średnia – projekt i podróbka analizuję przede wszystkim strategie kultury dominującej oraz sposoby walki ze zjawiskami „nieprzystającymi” do wyobrażenia o zachodniej normalności (takimi jak podróbki, nuworyszowskie białe skarpetki czy namiętne praktyki konsumpcji obrazowej), w części Geje versus pedały – paradoksy polityki widzialności znacznie więcej miejsca poświęcam oddolnym taktykom skierowanym przeciwko dominującym wyobrażeniom normalności. Przyczyny tej dysproporcji są dwojakie. Po pierwsze niezbędne wydawało mi się wyczerpujące opisanie sposobów wytwarzania wzorów estetycznych oraz ich (zazwyczaj zapoznanych) przemian w toku pierwszej dekady transformacji. Podstawową siłą napędową procesów wykształcania się polskiej klasy średniej były bowiem mechanizmy dystynkcji, działające również, jeśli nie przede wszystkim, w polu drugie kształt książki został w pewnej mierze zdeterminowany przez dostępne historyczce kultury źródła, czyli przede wszystkim zachowane materiały tekstowe i wizualne. Ponieważ dyskusje o powstawaniu polskiej klasy średniej są w latach 90. jednym z najczęściej poruszanych w sferze publicznej tematów, w analizie tej debaty sięgam do źródeł pochodzących przede wszystkim z głównego nurtu polskich mediów – dzienników, tygodników, miesięczników – oraz pisanych wówczas opracowań naukowych. Dostępne źródła wprost odnoszące się do struktury klasowej polskiego społeczeństwa zasadniczo wyznaczają pole moich badań. Nie da się zaprzeczyć, że w Polsce lat 90. nie tylko istniały inne klasy poza klasą średnią – na przykład usytuowana niżej na hierarchicznej drabinie klasa robotnicza – ale również że dysponowały swoistymi dla swojej pozycji praktykami mówienia o tożsamości i strukturze klasowej. Taką formą był na przykład protest w przestrzeni publicznej – w przeciwieństwie do lat 2000. pierwsza dekada transformacji jest okresem niezwykle częstych i dużych strajków pracowniczych, których gwałtowność zaskakuje nowe, liberalne elity. Ośmieszana w mediach głównego nurtu klasa robotnicza w latach 90. nie wytworzyła jednak, jak się wydaje, silnych wizualnych i tekstowych form pozwalających na transmisję treści przeciwstawiających się hegemonicznej dominacji rodzącej się klasy średniej. Ich brak wynika zapewne również ze strachu przed lewicowym językiem i – być może w jeszcze większym stopniu – lewicowymi formami wizualnymi [45]. Historia oporu klasy robotniczej w polskiej transformacji musiałaby zapewne oprzeć się na metodach historii mówionej i badaniach etnograficznych [46].W zestawieniu z zagadnieniem kształtowania się nowej klasy średniej temat męskiej homoseksualności jest tematem marginalnym. Artykuły o homoseksualności, zarówno męskiej, jak i kobiecej, pojawiają się w prasie głównego nurtu rzadko i pretekstowo – jako reakcje na wydarzenia zagraniczne lub agresywne komentarze [47]. W latach 90. homoseksualności nie uważa się za kwestię istotną dla kształtowania się społeczeństwa polskiego po 1989 roku. Integracja mniejszości seksualnych nie jest więc postrzegana ani jako szczególne zagrożenie, ani jako cel, którego realizacja byłaby niezbędnym krokiem w stronę nowoczesności rozumianej po europejsku. Marginalizacja tematu homoseksualności w sferze publicznej głównego nurtu nie oznacza jednak, że w latach 90. w Polsce nie istniała aktywna społeczność mniejszości seksualnych, lecz jedynie, że treści wytwarzane przez jej członków krążyły w innym obiegu, który za Michaelem Warnerem nazywam sferą przeciwpubliczną [48]. Być może zresztą niezainteresowanie sfery publicznej tym tematem – w przeciwieństwie do żywego komentowania klasy robotniczej i jej przedstawicieli określanych jako homo sovieticus – umożliwiło tej grupie wytworzenie bogatej i niewidzialnej dla kultury głównego nurtu sfery przeciwpublicznej. W drugiej części analizuję więc przede wszystkim teksty i obrazy wytwarzane w „gejowsko-pedalskiej” sferze przeciwpublicznej (przede wszystkim publikowane w miesięcznikach kierowanych do osób nienormatywnych seksualnie [49]) oraz późniejsze, stopniowo coraz częstsze przykłady przenikania tej debaty do sfery publicznej (między innymi na przykładzie kampanii Niech nas zobaczą oraz powieści Michała Witkowskiego Lubiewo – pochodzących już z pierwszej dekady XXI wieku).Ze względu na centralne miejsce doświadczenia wizualnego w kształtowaniu rozumienia i rozpoznawania normalności opowieść o wykształcaniu się dominujących wzorów tożsamości oraz taktycznych próbach oporu buduję, analizując obrazy i praktyki widzenia. W przypadku dwóch analizowanych przeze mnie procesów dyskutowane i narzucane normy są przede wszystkim (choć oczywiście nie wyłącznie) normami widzialności. Skupienie się na kulturze wizualnej uzasadnia również szczególna rola, jaką obrazy odgrywały w kształtowaniu wyobrażeń nowoczesności oraz normalności w Polsce po 1989 roku. Widocznym znakiem transformacji było pojawienie się oraz gwałtowne rozprzestrzenienie nowych typów i gatunków obrazów ( reklamy telewizyjne, telenowele, plakaty wielkoformatowe) i instytucji z nimi związanych (telewizje komercyjne, agencje reklamowe, nowe magazyny ilustrowane) oraz przeobrażenia instytucji (państwowych galerii, państwowej telewizji) i obrazów (choćby nowe gatunki kinowe) już istniejących, a także pojawienie się nowych kanałów dystrybucji (wypożyczalnie kaset VHS, anteny satelitarne, telewizja kablowa). Jak udowadniają badacze wizualności, pochodzące z zagranicy obrazy istniały w oddolnym – półlegalnym bądź nielegalnym – obiegu już od drugiej połowy lat 80. [50], jednak dopiero pod koniec tej dekady zaczęły pełnić funkcję tożsamościotwórczą w głównym nurcie sfery się na przełomie lat 80. i 90. obrazy uznaje się zazwyczaj zaledwie za symptom przemian gospodarczych. Tymczasem można powiedzieć, że aktywnie uczestniczyły one w procesach ustanawiania wolnego rynku w Polsce. Należy bowiem zwrócić uwagę, że przemiany polskiej kultury wizualnej wiązały się w dużym stopniu z wdrażaniem nowego systemu ekonomicznego, a zatem również z głównym aktorem wolnorynkowej sceny, czyli klasą średnią. Nowe obrazy produkowane są w dużej mierze z myślą o (ciągle niepewnej swojego istnienia) nowej klasie – opowiadają o jej kształtowaniu; reklamują produkty, których posiadanie jest z klasą średnią wiązane; kreują kojarzący się z wielkomiejskością i nowoczesnością krajobraz; a w drugiej połowie lat 90. ujawniają sprzeczne wizje estetyczne klasy średniej (konflikt ten rozgrywa się przede wszystkim w pojedynku dwóch największych prywatnych telewizji – Polsatu i TVN-u). Sfera wizualna staje się obszarem legitymizacji zmieniającej się struktury klasowej oraz wyobrażeń o normalności. W tym kontekście ekspansywną widzialność klasy średniej interpretować należy w relacji do niewidzialności polskich robotników, których nieobecność (lub przynajmniej „niedoreprezentacja” [51]) w transformacyjnej sferze wizualnej (poza zdawkowymi telewizyjnymi doniesieniami ze strajków niemal zawsze utrzymanymi w tonie krytycznym) wiąże się z pominięciem tej grupy w polskim projekcie modernizacyjnym. Z kolei powielanie w sferze publicznej jednorodnych, często wprost krzywdzących, wizerunków osób nienormatywnych seksualnie przyczynia się do umacniania negatywnych stereotypów na temat mniejszości seksualnych. W obrębie środowiska nienormatywnych seksualnie kobiet i mężczyzn obrazy stają się jednak również sposobem wyrażania swojej odmiennej tożsamości w sferze publicznej oraz przeciwieństwie do literatury, również popularnej, polska kultura wizualna po 1989 roku nie doczekała się wielu szczegółowych opracowań naukowych [52]. Choć książka ta również nie oferuje pełnego jej przeglądu ani dogłębnej analizy żadnego wybranego gatunku obrazowego czy instytucji kultury, skupia się na centralnej roli obrazów i wizualności w kulturze transformacji. Zgodnie z metodologią studiów nad kulturą wizualną sięgam po różne gatunki obrazów, nie zapominając jednak o charakterystycznych dla każdego z nich sposobach produkcji, dystrybucji i konsumpcji, pierwotnych ramach instytucjonalnych oraz typowych dla nich kodach wizualnych [53]. Analizuję więc filmy fabularne, seriale, programy telewizyjne, ilustracje w czasopismach, fotografie prasowe, reklamy, kampanie informac6) o życiu ubogiej mieszkanki podkarpackiej wsi, samotnie wychowującej trzynaścioro dzieci; Arizona (reż. E. Borzęcka, 1997) o mieszkańcach wsi Zagórki, w której przed 1990 rokiem mieścił się PGR.[52] Zob. Przemysław Czapliński, Polska do wymiany. Późna nowoczesność i nasze wielkie narracje, Warszawa 2009; Przemysław Czapliński, Powrót centrali. Literatura w nowej rzeczywistości, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007; Przemysław Czapliński, Ruchome marginesy. Szkice o literaturze lat 90., Znak, Kraków 2002; Przemysław Czapliński, Świat podrobiony..., dz. cyt.; Kinga Dunin, Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności, Warszawa 2004; Paweł Dunin-Wąsowicz, Oko smoka. Literatura tzw. pokolenia „brulionu” wobec rzeczywistości III RP, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2000; Jerzy Jarzębski, Apetyt na przemianę. Notatki o prozie współczesnej, Znak, Kraków 2007. Istnieją rzecz jasna również pojedyncze próby opisu niektórych form obrazowych. Jest ich jednak mniej i zazwyczaj są opracowaniami wybranego nurtu, np. postmodernizmu w architekturze czy sztuki krytycznej. Zob. np. Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna, red. P. Marecki, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2010; Izabela Kowalczyk, Ciało i władza. Polska sztuka krytyczna lat 90., Sic!, Warszawa 2004; Karol Sienkiewicz, Zatańczą ci, co drżeli. Polska sztuka krytyczna, Karakter, Kraków 2014; P1. Postmodernizm polski, red. L. Klein, Wydawnictwo 40 000 Malarzy, Warszawa 2013.[53] Mitchell, Pokazać widzenie. Krytyka kultury wizualnej, [w:] Czego chcą obrazy? Pragnienia przedstawień, życie i miłości obrazów, przeł. Ł. Zaremba, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2013, s. 373-374.[54] Tamże, s. 377.[55] Agnieszka Mrozik, Akuszerki transformacji. Kobiety, literatura i władza w Polsce po 1989 roku, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2012. Agnieszka Graff, Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym, Warszawa 2011.[56] Na temat „niewidzialności lesbijek” w kulturze polskiej zob. Anna Gruszczyńska, Nieznośna niewidzialność lesbijek, [w:] Homofobia po polsku, red. Z. Sypniewski, B. Warkocki, Sic!, Warszawa 2004, s. 233-240. Joanna Mizielińska, Pomiędzy podmiotem a przedmiotem... o mistyfikacjach i nieobecności miłości między kobietami w kulturze, [w:] Parametry pożądania. Kultura odmieńców wobec homofobii, red. T. Basiuk, D. Ferens, T. Sikora, Universitas, Kraków 2006, s. 139-149. Na temat niewidzialności lesbijek jako taktyki zob. Magda Szcześniak, Domowe dramaty lesbijek, „Dialog” 2010, nr 10, s. 155-163.[57] Działy lesbijskie, przynajmniej przez kilkanaście pierwszych miesięcy publikacji, posiadały pisma „Okay” i „Inaczej”. Na łamach „stron dla dziewczyn” pojawiają się pytania zupełnie podstawowe: o to, czy lesbijki w ogóle w Polsce istnieją, a jeśli tak, to jak dużą są grupą. Pytaniom towarzyszą apele o ujawnianie się oraz tworzenie nieformalnych grup lesbijskich. Zob. np. Asia i Sylwia, Czy w Polsce są lesbijki?, „Inaczej” 1991, nr 12, s. 19. R. i V., W Polsce są lesbijki!, „Inaczej” 1991, nr 19, s. 20. Zobacz jak inaczej można określić słowo "dobry". dobry synonimy i wyrazy bliskoznacznenadający się, słodki (pot.), szczęśliwy, klasowy, godziwy, dostateczny, intratny, zniżkowy (pot.), otwarty, bezgrzeszny, na miejscu, jak się patrzy (książ.), korzystny (pot.), elegancki, dochodowy, lojalny, poprawny (pot.), przystający, preferencyjny (pot.), wspaniałomyślny (książ.), gotowy do pomocy, zachowujący się dobrze, przydatny, całkiem do przyjęcia, idealny, przykładny, akuratny, intrygujący, przychylny, dobroduszny, intratny (pot.), nienaganny (książ.), święty, koleżeński, właściwy, skrupulatny, prawy, delikatny, prostolinijny, rentowny (pot.), smakowity, tani (pot.), udany, szykowny (pot.), ekscytujący, pochlebny, inny, zdrowy, funkcjonalny, zasadny, doskonały (pot.), lukratywny (pot.), zajmujący, miłosierny, przedni, interesujący, bezstronny, przynoszący korzyść, wstydliwy, należny, niewinny, życzliwy, fajny (pot.), płynny, prawidłowy, poważny, pasjonujący, solidny, wytworny, pierwsza klasa, bezbłędny, odjazdowy (pot.), zachwycający, sprawiedliwy (książ.), zastanawiający, rozkoszny, słuszny, obowiązujący (książ.), ścisły, może być (pot.), precyzyjny, punktualny, wyróżniający (pot.), dogodny, rentowny, kapitalny, przyzwoity, pomocny, nie najgorszy (pot.), czysty, cały, spokojny, szczery, zdatny, wzbudzający zainteresowanie, nietuzinkowy, wyczesany (pot.), przyjazny, zdolny, jadalny, dający się zastosować, doskonały, opłacalny (pot.), bajeczny (pot.), wyrozumiały (książ.), cny (książ.), nieprzytępiony, sprawny, ponętny, przebojowy, profesjonalny, zgodny, zbawienny (książ.), skromny, rzetelny, należny (książ.), godny pochwały (pot.), dobrotliwy, zyskowny, regularny, pogodny, rasowy (pot.), zadowalający, odpowiedni, pyszny, pozytywny, odpowiedzialny, bystry, sposobny, wykwintny (pot.), pierwszorzędny, umiejętny, wartościowy, wysokiego gatunku, modelowy, porządny, miły, przyjacielski, pierwsza klasa (pot.), sympatyczny (książ.), owocny (pot.), jaki trzeba, wykwintny (żart.), prawdziwy, niezwykły, grzeczny, sprawiedliwy, cnotliwy (książ.), rzutki, super (pot.), utalentowany, pozbawiony błędów, w sam raz (książ.), groszowy (pot.), drobiazgowy, celowy, bez zarzutu, kompetentny, wzorowy, porywający, fajowy (pot.), nadający się (pot.), łatwo kojarzący, rewelacyjny, błogi (pot.), czynny, subtelny, cny, odlotowy (pot.), trwały, wiarygodny, optymistyczny (książ.), cnotliwy, wyborny, wskazany, dobrze wychowany, barwny, nieśmiały, znamienity (pot.), zachwycający (pot.), efektowny, apetyczny (pot.), adekwatny, sumienny, ruski, dobrany, niezgorszy (żart.), osobliwy, prosty (książ.), stosowny (książ.), nieposzlakowany, ufny, silny, dobrze płatny, staranny, wartościowy (żart.), odpowiedni (pot.), uczynny, pełen energii, przydatny (książ.), układny, pojętny, optymistyczny (pot.), apetyczny, kongruentny, wyśmienity, gołębi, luksusowy (pot.), uzasadniony, posłuszny, rabatowy (pot.), wytworny (książ.), pełnowartościowy (pot.), należyty, stosowny, aktywny, ze smakiem, zbawienny, prostoduszny, atrakcyjny, pociągający, pomyślny (książ.), wartki, problemowy, błyskotliwy, uzdolniony, wyborny (pot.), ochoczy, kasowy (pot.), nietypowy, ambitny, elegancki (pot.), pierwszorzędny (pot.), nieskazitelny, biegły, wesoły, niedrogi (pot.), słowny, wzniosły (książ.), uprzejmy (książ.), bezusterkowy, akuratny (książ.), pomyślny, satysfakcjonujący, dość fajny, obdarzony, wysokiej jakości, dokładny, smaczny, dynamiczny, chłonny, zalecany, piękny (książ.), wspaniały, jak się patrzy, gustowny (pot.), obiektywny, fascynujący, obłędny (pot.), należyty (książ.), nieosłabiony, opłacalny, świetny (pot.), obrotny, nobliwy (książ.), zaszczytny (książ.), wielkoduszny (książ.), wdzięczny (pot.), pilny, inteligentny, dodatni, długi, udany (pot.), bezawaryjny, fartowny (pot.), fachowy, pewny, uczciwy, celny, fenomenalny, znakomity, wspaniały (pot.), energiczny, zadowalający (pot.), skuteczny, uczynny (książ.), sposobny (książ.), emocjonujący, w sam raz, zjadliwy (pot.), obyczajny, fortunny (pot.), spektakularny, szlachetny, wystarczający, obowiązujący, stylowy (pot.), ożywiony, trafiony (pot.), etyczny, popłatny (pot.), jak się patrzy (pot.), taktowny, wysokiej klasy (pot.), spolegliwy (książ.), dbały, absorbujący, prężny, owocny, zyskowny (pot.), przyjemny (pot.), zacny (książ.), zjadliwy (żart.), rycerski (książ.), smakowity (pot.), wprawny, dystyngowany, wypróbowany, nie byle jaki (pot.), dziewiczy, markowy, wybitny, pożądany, ulgowy (pot.), wybitny (pot.), moralny, wzbudzający ciekawość, efektywny, rozsądny, stosowny (pot.), nieszablonowy, niekonwencjonalny, pyszny (pot.), trafny, wygodny (książ.), cudowny, złoty, beztroski, poczciwy, potrzebny, kapitalny (pot.), trafny (książ.), niebanalny, klawy (pot.), uprzejmy, wyszukany, zacny, wierny, pasujący (książ.), poprawny (książ.), dowcipny, honorowy, poprawny, szlachetny (książ.), lukratywny, wyborny (żart.), wystarczająco (pot.), frapujący, przeceniony (pot.), łagodny, aromatyczny, słuszny (książ.), zdatny (pot.), niezawodny, dopasowany, przedni (pot.), renomowany (pot.), kanonizowany, ujmujący (pot.), obowiązkowy, cudowny (pot.), jako taki (pot.), uroczy (pot.), korzystny, smaczny (żart.), optymistyczny, pozytywny (pot.), promocyjny (pot.), zjadliwy, kongruentny (książ.), serdeczny, oryginalny, widowiskowy, w m guście (pot.), pomyślny (pot.), znakomity (pot.), skłonny do pomocy, Słowo dobry posiada 679 innych określeń w 50 grupach znaczeniowych 1. Inaczej dobryzacny, cnotliwy (książ.), godziwy, grzeczny, słuszny, bez zarzutu, wierny, jak się patrzy (pot.), nieskazitelny, uczciwy, życzliwy, szlachetny, porządny, sprawiedliwy, przyzwoity, prawy, zgodny, moralny, cny (książ.), 2. Inaczej dobryprzyjazny, uczynny, pomocny, gołębi, poczciwy, życzliwy, prawy, pogodny, skłonny do pomocy, łagodny, zacny, serdeczny, szlachetny, ufny, optymistyczny, 3. Inaczej dobryprzyzwoity, doskonały, intratny, wysokiej jakości, satysfakcjonujący, interesujący, fascynujący, opłacalny, fenomenalny, zdrowy, silny, wysokiego gatunku, nieprzytępiony, jaki trzeba, idealny, wartościowy, pomyślny, modelowy, wzorowy, zachwycający, należyty, rewelacyjny, porywający, lukratywny, korzystny, cudowny, atrakcyjny, szczęśliwy, optymistyczny, nieosłabiony, właściwy, bez zarzutu, zyskowny, 4. Inaczej dobrysolidny, wzorowy, fachowy, przydatny, kompetentny, nadający się, klasowy, zdolny, profesjonalny, pilny, staranny, porządny, 5. Inaczej dobrystosowny, dochodowy, przynoszący korzyść, intratny, właściwy, dobrze płatny, słuszny, wyborny, zyskowny, w sam raz, korzystny, rentowny, trafny, zadowalający, odpowiedni, wyśmienity, opłacalny, adekwatny, 6. Inaczej dobryzjadliwy (żart.), wyborny (żart.), niezgorszy (żart.), jadalny, smakowity, apetyczny, wartościowy (żart.), wyśmienity, smaczny (żart.), wykwintny (żart.), 7. Inaczej dobry8. Inaczej dobry9. Inaczej dobry10. Inaczej dobryw znaczeniu akuratnygodziwy, punktualny, dokładny, ścisły, precyzyjny, właściwy, skrupulatny, stosowny, zgodny, drobiazgowy, odpowiedni, adekwatny, poprawny, nadający się, kongruentny, należyty, słuszny, trafny, jak się patrzy, w sam raz, 11. Inaczej dobryw znaczeniu apetyczny12. Inaczej dobryw znaczeniu bity13. Inaczej dobryw znaczeniu ciekawyatrakcyjny, niezwykły, oryginalny, efektowny, fascynujący, pasjonujący, ekscytujący, inny, frapujący, barwny, spektakularny, wartki, nietuzinkowy, nieszablonowy, niebanalny, wzbudzający ciekawość, zajmujący, niekonwencjonalny, interesujący, intrygujący, zastanawiający, ponętny, absorbujący, poważny, emocjonujący, pociągający, widowiskowy, wzbudzający zainteresowanie, nietypowy, osobliwy, problemowy, ambitny, 14. Inaczej dobryw znaczeniu cnotliwywstydliwy, godziwy, miły, moralny, czysty, bez zarzutu, święty, kanonizowany, niewinny, wierny, uczciwy, przyzwoity, dziewiczy, szlachetny, porządny, lojalny, bezgrzeszny, skromny, prawy, zacny, cny, nieśmiały, sprawiedliwy, prostolinijny, 15. Inaczej dobryw znaczeniu cnygodziwy, miły, moralny, bez zarzutu, wierny, uczciwy, przyzwoity, porządny, lojalny, cnotliwy, prawy, zacny, sprawiedliwy, 16. Inaczej dobryw znaczeniu godziwymoralny, bez zarzutu, właściwy, uczciwy, przyzwoity, stosowny, zgodny, porządny, odpowiedni, adekwatny, poprawny, zadowalający, nadający się, zacny, kongruentny, cny, akuratny, należyty, słuszny, trafny, jak się patrzy, w sam raz, wystarczający, sprawiedliwy, 17. Inaczej dobryw znaczeniu grzecznyuprzejmy, układny, spokojny, posłuszny, dobrze wychowany, miły, przyzwoity, skromny, taktowny, zachowujący się dobrze, 18. Inaczej dobryw znaczeniu jasny19. Inaczej dobryw znaczeniu kongruentnygodziwy, przystający, właściwy, stosowny, zgodny, odpowiedni, adekwatny, poprawny, nadający się, akuratny, należyty, słuszny, trafny, jak się patrzy, w sam raz, 20. Inaczej dobryw znaczeniu moralny21. Inaczej dobryw znaczeniu należytyadekwatny, celowy, godziwy, jak się patrzy, korzystny, nadający się, na miejscu, odpowiedni, owocny, pomocny, poprawny, potrzebny, pozytywny, pożądany, przydatny, przykładny, słuszny, stosowny, trafny, wartościowy, właściwy, wskazany, wzorowy, w sam raz, zalecany, zasadny, zbawienny, zgodny, 22. Inaczej dobryw znaczeniu niezłycałkiem do przyjęcia, dostateczny, dość fajny, fajowy (pot.), godny pochwały (pot.), jako taki (pot.), klawy (pot.), może być (pot.), nadający się (pot.), nie byle jaki (pot.), nie najgorszy (pot.), obłędny (pot.), odjazdowy (pot.), odlotowy (pot.), odpowiedni (pot.), optymistyczny (pot.), pełnowartościowy (pot.), pomyślny (pot.), poprawny (pot.), pozytywny (pot.), przyjemny (pot.), stosowny (pot.), wystarczająco (pot.), zadowalający (pot.), zdatny (pot.), 23. Inaczej dobryw znaczeniu odpowiedniwłaściwy, adekwatny, zdatny, dający się zastosować, dobrany, dopasowany, dogodny, nadający się, kongruentny (książ.), należny (książ.), należyty (książ.), pasujący (książ.), pomyślny (książ.), poprawny (książ.), przydatny (książ.), słuszny (książ.), sposobny (książ.), stosowny (książ.), trafny (książ.), wygodny (książ.), akuratny (książ.), w sam raz (książ.), jak się patrzy (książ.), 24. Inaczej dobryw znaczeniu okazyjnycelny, dochodowy, fartowny (pot.), fortunny (pot.), intratny (pot.), kasowy (pot.), korzystny (pot.), lukratywny (pot.), opłacalny (pot.), owocny (pot.), pomyślny (pot.), popłatny (pot.), rentowny (pot.), trafiony (pot.), udany (pot.), zyskowny (pot.), groszowy (pot.), niedrogi (pot.), preferencyjny (pot.), promocyjny (pot.), przeceniony (pot.), tani (pot.), ulgowy (pot.), rabatowy (pot.), zniżkowy (pot.), 25. Inaczej dobryw znaczeniu pewnybezawaryjny, bezusterkowy, regularny, bezbłędny, niezawodny, rzetelny, solidny, skuteczny, sprawny, wprawny, biegły, płynny, umiejętny, 26. Inaczej dobryw znaczeniu pierwszorzędnywyszukany, wyśmienity, wybitny, pierwsza klasa, wytworny, ze smakiem, markowy, znakomity, wspaniały, wyczesany (pot.), szykowny (pot.), rasowy (pot.), luksusowy (pot.), renomowany (pot.), wyróżniający (pot.), gustowny (pot.), w m guście (pot.), wykwintny (pot.), wyborny (pot.), świetny (pot.), znamienity (pot.), wysokiej klasy (pot.), kapitalny (pot.), stylowy (pot.), doskonały (pot.), elegancki (pot.), 27. Inaczej dobryw znaczeniu poprawny28. Inaczej dobryw znaczeniu poprawny29. Inaczej dobryw znaczeniu porządny30. Inaczej dobryw znaczeniu pozytywnydodatni, celowy, korzystny, należyty, na miejscu, owocny, pomocny, potrzebny, pożądany, przydatny, wartościowy, wskazany, zasadny, zbawienny (książ.), optymistyczny (książ.), 31. Inaczej dobryw znaczeniu prawygodziwy, miły, moralny, honorowy, bezstronny, obiektywny, szczery, wierny, uczciwy, przyzwoity, porządny, lojalny, cnotliwy, poważny, zacny (książ.), prosty (książ.), cny (książ.), zaszczytny (książ.), piękny (książ.), sprawiedliwy (książ.), szlachetny (książ.), 32. Inaczej dobryw znaczeniu pyszny33. Inaczej dobryw znaczeniu rozkosznysmaczny, zachwycający, miły, wyśmienity, fajny (pot.), wdzięczny (pot.), pyszny (pot.), uroczy (pot.), słodki (pot.), bajeczny (pot.), błogi (pot.), wyborny (pot.), kapitalny (pot.), przyjemny (pot.), smakowity (pot.), super (pot.), cudowny (pot.), apetyczny (pot.), ujmujący (pot.), 34. Inaczej dobryw znaczeniu rzetelnydbały, fachowy, kompetentny, nieskazitelny, obowiązkowy, odpowiedzialny, pilny, porządny, przykładny, słowny, solidny, sumienny, uczciwy, wiarygodny, 35. Inaczej dobryw znaczeniu rzetelny36. Inaczej dobryw znaczeniu skutecznyefektywny, owocny, niezawodny, wypróbowany, pewny, sprawny, funkcjonalny, aktywny, czynny, dynamiczny, energiczny, pełen energii, obrotny, ożywiony, prężny, przebojowy, rzutki, 37. Inaczej dobryw znaczeniu słusznyadekwatny, celowy, nadający się, odpowiedni, poprawny, prawidłowy, prawy, rozsądny, sprawiedliwy, stosowny, trafny, uczciwy, właściwy, wskazany, godziwy, należny, uzasadniony, 38. Inaczej dobryw znaczeniu smaczny39. Inaczej dobryw znaczeniu smakowity40. Inaczej dobryw znaczeniu szlachetnydystyngowany, elegancki, honorowy, nobliwy (książ.), wielkoduszny (książ.), wspaniałomyślny (książ.), wyrozumiały (książ.), wytworny (książ.), wzniosły (książ.), rycerski (książ.), 41. Inaczej dobryw znaczeniu święty42. Inaczej dobryw znaczeniu tęgi43. Inaczej dobryw znaczeniu uczciwy44. Inaczej dobryw znaczeniu utalentowanybłyskotliwy, wybitny, łatwo kojarzący, bystry, umiejętny, uzdolniony, dowcipny, rzutki, chłonny, pojętny, sposobny, zdatny, inteligentny, obdarzony, zdolny, 45. Inaczej dobryw znaczeniu właściwyadekwatny, akuratny, celny, należyty, obowiązujący, odpowiedni, poprawny, prawidłowy, przydatny, słuszny, stosowny, trafny, udany, w sam raz, 46. Inaczej dobryw znaczeniu wybornydoskonały, kapitalny, pierwsza klasa (pot.), pierwszorzędny (pot.), przedni (pot.), świetny (pot.), wspaniały (pot.), wybitny (pot.), zachwycający (pot.), znakomity (pot.), znamienity (pot.), wykwintny (pot.), 47. Inaczej dobryw znaczeniu zacny48. Inaczej dobryw znaczeniu zdolny49. Inaczej dobryw znaczeniu zjadliwy50. Inaczej dobryw znaczeniu życzliwydobroduszny, dobrotliwy, gotowy do pomocy, koleżeński, łagodny, miłosierny, miły, ochoczy, otwarty, poczciwy, pomocny, prostoduszny, przychylny, przyjacielski, przyjazny, serdeczny, skłonny do pomocy, spolegliwy (książ.), sympatyczny (książ.), uczynny (książ.), uprzejmy (książ.), Zapisz się w historii świata ☺ Odmiany słowa dobry: dobre, dobrej, dobrą, dobrego, dobremu, dobrzy, niedobra, niedobre, niedobrej, niedobrą, niedobrego, niedobremu, niedobrym, niedobrych, niedobrymi, niedobrzy, niedobry, niedobrze, Zobacz słowa podobne do dobry: dobra, dobrać, dobrać się, dobranoc, dobranocka, dobrany, Dobra Nowina, dobre imię, dobrnąć, dobro, dobrobyt, Dobrociechostwo, Dobrociechowie, dobroczynny, dobroczyńca, dobroć, dobroduszność, dobroduszny, dobrodziej, dobrodziejstwo, Dobrogostostwo, Dobrogostowie, Dobromiłostwo, Dobromiłowie, Dobromirostwo, Dobromirowie, Dobromysłostwo, Dobromysłowie, Dobrosławostwo, Dobrosławowie, dobrostan, dobrotliwość, dobrotliwy, dobrowolnie, dobrowolny, dobrze, dzień dobry, na dzień dobry, dość dobry, dobra dusza, dobroczynność, dobry duch, dobrze zbudowany, niedobry, dobrze życzyć, dobrze sytuowany, Powiedz dobry: Zobacz definicje słowa dobry Zobacz podział na sylaby słowa dobry Zobacz hasła krzyżówkowe do słowa dobry Zobacz anagramy i słowa z liter dobry Zapis słowa dobry w alfabecie Morse'a Zapis słowa dobry w alfabecie fonetycznym NATO (ICAO) Delta Oscar Bravo Romeo Yankee Zapis słowa dobry od tyłu yrbod Zapis słowa dobry w języku klingońskim (Star Trek) dobry Zapis słowa dobry w języku aurebesh (Star Wars) dobry Zapis słowa dobry w piśmie runicznym dobry Wybrane słowo jeżelijeżeli..., to..., jeśli, jeśliby, gdyby, gdy, kiedy, jeżeliby,... Ostatnio sprawdzane synonimy dobry, jak się patrzy, wbić, szynk, zapamiętanie, wyradzanie się, płochy, przypiąć, zwarcie, aktor, spermatozoid, mobilność, mieć jak najgorsze zdanie, zainfekować, stolarz, spryciarz, gracz w tenisa, real, zwiotczały, zakuwać w kajdany, umknąć uwagi, vis-à-vis, dziewczynka, wkłuć się, apeiron, podziałka, zwodzić, wilkołak, dać wiarę, rozzłościć, elf, SJ, VJ, gej, fan, FR, Jezu, bi, HP, Najczęściej sprawdzane synonimy że, CC, fan, Jezu, HP, FR, bi, VJ, PKP, gej, Inuita, uroczy, elf, lalka, uczony, dziura, grupa, nic bardziej mylnego, nisko, referat, dobranoc, palcówka, bal sylwestrowy, Co robi człowiek, gdy ma za dużo wolnego czasu? Myśli. Myślenie tego typu rzadko prowadzi do czegoś dobrego i nie łudziłem się, że tym razem będzie inaczej. Ale czasu miałem bardzo dużo. Nie wolno mi było używać komórki ani komputera, było ciemno, więc nie miałem żadnej rozrywki. Musiałem czekać, milczeć, nieistnieć. Zza drzwi dobiegały odgłosy rozmowy, śmiech, muzyka. Ktoś doskonale się bawił, ale mnie nie wolno było stać się częścią tej zabawy. Po raz kolejny, wjebałem się w coś, czego nie pojmowałem i po raz kolejny musiałem się przekonać na własnej skórze, co to dla mnie będzie przygodzie w lesie, właściwie mi odpierdoliło. Byłem wiecznie napalony, jakby nic i nikt nie mógł mnie zaspokoić. Jechałem na ręcznym po cztery razy dziennie, ale ledwie spuszczałem się w skarpetkę, już krążyły mi w głowie brudne myśli. Przyparty do muru przez własne hormony, umówiłem się na szybką zabawę z dobrze wyglądającym młodym typem. Spędził u mnie cały wieczór, ssałem mu kutasa, jakby nie miało być jutra. Strzelił mi prosto w usta dwa razy, ale na trzeci spust nie dał się już namówić. Umówiłem się więc z następnym. Kolejne dwie porcje spermy, cztery tego jednego wieczoru. Wszystko na nic. Właściwe nie zaspokoiłaby mnie nawet kolejka typów ustawionych do mojego gardła. Wpadłem w jakiś suczy amok, którego nie zaspokajał żaden kutas, duży czy końcu zrozumiałem o co chodzi – nie brakowało mi penisa, ani spermy. Brakowało mi mastera. Brakowało mi dławienia się, śliny na ryju i silnej ręki strzelającej mi lepę. Uzależniłem się od tego. I co miałem zrobić? Napisać do Mawera? Nie czułem się na to gotowy, nie chciałem tego spierdolić. Musiałem czekać na jego ruch. Więc skąd bierze się dobrego mastera? Byłem w tym kompletnie zielony, dotąd po prostu dostawałem instrukcje. Nie umiałem sam się ogarnąć w tym środowisku. Oczywiście są portale, jest grindr, ale okazało się że kolesie są mocni w gębie, a potem wymiękają. Lubią sobie popisać czego to by mi nie robili, ale gdy pytałem o konkrety, proponowałem spotkanie, milkli. W końcu udało mi się spotkać z jednym, twierdzącym, że potrzebuje grzecznej suki. Niestety, nie był nawet w jednej setnej tak dobry, jak Mawer. Nie był tak przystojny, tak młody, tak beztrosko bezczelny, nie sprawiał, że czułem się jak suka. Po prostu coś nie działało. Koleś ostro potraktował kutasem moje gardło i tyłek, ale prócz czysto fizycznego tarcia i bólu, nie czułem w kropce. Co teraz?Wybawił mnie sms. Od Mawera, oczywiście. Dokładnie trzy tygodnie po przygodzie w lesie, dostałem adres. Blisko centrum, blisko mnie. Kto tam mieszkał, kiedy miałem przyjść i co tam robić? Czy to adres mojego nowego trenera, ostateczny sprawdzian, egzamin na sukę? A może będzie tam na mnie czekał sam Mawer? Mogłem zgadywać do woli, ale postanowiłem nie tracić czasu. Jeszcze tego samego dnia po pracy ogoliłem się bardzo, bardzo dokładnie. Miałem idealnie gładkie jaja, penisa i co najważniejsze, dupę. Licząc na porządną zabawę, darowałem sobie jechanie na ręcznym i z domu wyszedłem z pełnymi jajami. Byłem tak napalony, że obciągnąłbym co drugiemu typowi w tramwaju. Każde ukradkowe spojrzenie przystojnego chłopaka gdzieś na drugim końcu wagonu mogło mnie doprowadzić do na spotkanie założyłem pamiątkę po leśnej przygodzie – jaja i penisa miałem zamknięte w metalowej klatce, bo przecież suce nie należy się orgazm. Nie przy jej Panu. Kluczyk spokojnie czekał w kieszeni moich było jedno z tych nowiutkich osiedli, jeszcze pachnących farbą, z jeszcze niewytartymi schodami. Wszędzie słychać było wiercenie, uderzanie, brzęki, słowem – budowę. Bloki były olbrzymie, pewnie mieszkało tu z trzysta rodzin, albo i więcej. I pod jednym z tych adresów, ktoś na mnie domofonem pod numer 63, usłyszałem tylko brzęczenie otwieranych drzwi. W windzie jechałem z młodą dziewczyną w zaawansowanej ciąży i starszym facetem, zupełnie siwym. Gdyby wiedzieli, po to tu przybyłem…W zasadzie sam tego nie wiedziałem, ale raczej nie zanosiło się na nudny wieczorek przy dziewiąte. Winda pozdrowiła mnie beznamiętnym kobiecym głosem i wyszedłem na śnieżnobiały korytarz. 61, 62… ach, 63! To tu. Już za chwilę będę mógł robić to, do czego mnie stworzono. Kutas napełnił się krwią, ale stalowa klatka nie pozwalała mu stanąć. Pełne spermy jaja boleśnie Teraz trzeba było jeszcze wytrzymać te ostatnie kilka sekund. Kto otworzy drzwi? Czy będzie ich wielu, czy tylko jeden? Co będę musiał znieść tym razem?Gdy zazgrzytał zamek i otworzyły się drzwi, czym poznać mastera? Po rozbudowanej klacie i szerokich ramionach? Po szyderczym uśmieszku, ciemnych, złych oczach? Mawer taki nie był, Mawer wyglądał na miłego, romantycznego chłopaka. Faceci w lesie wyglądali na zwyczajnych, rozrywkowych typków. Nic nie zapowiadało ich który otworzył drzwi do mieszkania numer 63 też nie wyglądał na mastera. Był bardzo szczupły, trochę ode mnie wyższy, krótkie jasne włosy, miła twarz i wielkie niebieskie oczy. Ubrany w trochę zbyt obcisłą koszulkę i trochę za krótkie szorty, chyba można powiedzieć że „kuse”. Nie wiedziałem co o tym myśleć.– Cześć – powiedziałem tylko, bo nie wiedziałem przecież co tu robię ani kogo mi się badawczo, zupełnie ignorując dziwne napięcie, nienaturalną ciszę, jakby mu to w ogóle nie przeszkadzało. A potem westchnął, głęboko rozczarowany. Miałem ochotę umrzeć.– Nie ma go – powiedział spokojnym, na mój gust zbyt zmanierowanym znowu zaczęło mi bić. A więc to nie on, ten typ który otworzył mi drzwi to jakiś jego kumpel, albo… inna mnie do środka, do jasnego, ledwie umeblowanego mieszkania, przestronnego i chłodnego.– Wyglądasz jakbyś miał paść na ziemię, zawał, kaput – roześmiał się chłopak. Zaprowadził mnie do kuchni i wręczył jakąś kartkę.– Rozpisałem czego on absolutnie nie toleruje – wyjaśnił – Lepiej się tego trzymaj, bo widać że jesteś cienki – zaśmiał się piskliwie, ale z okiem na listę złożoną z 10 punktów.–Wchodzenie do łazienki? – przeczytałem na głos punkt pierwszy. Uniosłem wysoko brwi.– Święta prawda – potwierdził – Jak zobaczy, że korzystałeś z jego łazienki to… No nie wiem, ale nic przyjemnego. Słuchaj, misiu, to jest jego mieszkanie. Jego teren. Nie daj mu po sobie poznać, że czujesz się tu komfortowo. Zresztą, pewnie nie będziesz się czuł. Ja lecę, w ogóle nie powinniśmy się byli spotkać, ale chciałem zobaczyć kogo mu przysłali i zostałem chwilę dłużej.– Ale… skąd wiedziałeś, że przyjdę akurat teraz? – zdziwiłem zaśmiał się i pokręcił głową, a potem zaczął się zbierać do wyjścia.– Czekaj! – zagrodziłem mu drogę – Co teraz? Co ja mam robić? Wytłumacz mi to wszystko – jęknąłem.– Nie mogę – odparł smutno – Zabronił mi, a podobnie jak ty lubię być grzeczny. I wiedz, że warto. On jest Zostawił mnie samego w obcym mieszkaniu. Nadal nie miałem pojęcia co tu robię i na kogo, na co czekam. Co teraz? Powinienem sobie pójść, czy pooglądać telewizję do powrotu… kogoś tam?Znowu rzuciłem okiem na Nie wchodzić do do łazienki. Była tam wanna, zlew, sedes, półka z szamponami i całym badziewiem. Nie czaiła się tu żadna straszna komnata tortur, nic niezwykłego. Zwyczajna Nie śmiać śmiać się? A jeśli powie coś zabawnego, albo przypomnę sobie dowcip? Jak można komuś zabronić śmiania się? dokładniej zwiedzić mieszkanie. Była duża słoneczna kuchnia, spory salon z mnóstwem foteli i wygodną kanapą, dużym telewizorem i głośnikami wyższymi ode mnie. Była sypialnia z wielkim łożem i garderobą. I był jeszcze jeden mały pokoi, bez okna i oświetlenia, do tego pusty. Pewnie miał służyć za spiżarnię albo coś w tym stylu. Nie śmiałem zaglądać do szaf albo szuflad, a na wierzchu nie znalazłem nic wskazującego na przewrotny charakter lokatora. Były jakieś książki, stara deskorolka, paczka fajek i sporo butów w przedpokoju. Nike, vansy, adidasy. Chyba lubił fajne buty. Podobało mi się lodówce nie było nic prócz dwóch piw i paczki sera pleśniowego. Kiedy chciałem sprawdzić zamrażalnik, usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Serce podeszło mi do wyszedłem z kuchni i spojrzałem na poczułem ulgę, bo był ładny. Był mojego wzrostu, szczupły, średnio długie ciemne włosy i równie ciemne oczy, mały zadarty nos. Wyglądał na studenta, choć równie dobrze mógł być młodszy. I on tu mieszkał? Może był kolejną suką?I wtedy, gdy już zdjął buty i powiesił bluzę na wieszaku, spojrzał na mnie. To spojrzenie rozwiało wszelkie wątpliwości. To był on.– Cześć – odezwałem się nieśmiało i uśmiechnąłem się głupio, ale zaraz zganiłem się za to w duchu. Nie śmiej się. Lepiej też się nie mi się podobnie jak wcześniej jego niebieskooki uległy kolega. Ale nie westchnął, tylko powiedział krótko, jakby wydawał komendę:– Daj męski głos. Twardy, ale ciepły.– Jaki kluczyk? – brwi.– Kurwa, a jak myślisz? Przecież nie do sejfu. Choć w pewnym sensie też. rękę, a ja zrozumiałem o czym mówi. Wiedział, że noszę na chuju metalową klatkę i wiedział, że mam przy sobie klucz. Albo tak z kieszeni mały przedmiot i powoli do niego podszedłem. Trochę jak do klatki z tygrysem w zoo. Gdy oddałem mu klucz, nasze dłonie lekko się zetknęły i przeszedł mnie dreszcz. W połączeniu z tymi jego oczami, oczami wkurwionego wilka, cała sytuacja niesamowicie mnie poruszyła. Kutas znowu pęczniał w metalowych okowach.– Dobry pies – pochwalił mnie bez entuzjazmu – Jestem coś. Czułem się jak źrebak stawiający pierwsze kroki, nie rozumiejący na czym to całe chodzenie polega. Ile tu mogło być pułapek? Czego on właściwie ode mnie oczekiwał? Jak go zadowolić?– Chcesz iść coś zjeść? – znowu zmarszczone brwi, a do nich dołączyły pogardliwie wykrzywione usta.– Zapierdalaj do sklepu – uprzejmie wyjaśnił – Wrócisz i zrobisz kolację psie. Jasne?– Jasne – powiedziałem automatycznie, nauczony już tego i strzelił mi liścia w ryj. Mocno, bez taryfy ulgowej.– „Jasne, Panie”. Powtórz.– Jasne, Panie – odparłem speszony ze łzami w oczach. Był silniejszy niż się nie wyjaśnił co chce zjeść i kto zapłaci za zakupy – nie było sensu. Jestem jego własnością i mam go nakarmić. Tylko tyle go młody, a taki pewny siebie. Choć to za mało osiedlowy sklep i zabrałem się za zakupy. Żałowałem, że nie mogę spytać blondasa co lubi jeść jego były pan. Żałowałem, że nie udzielił mi kilku rad, nie opowiedział jak go zadowalać, co lubi mój nowy master, czego mogę się spodziewać. Z drugiej strony, odkrywanie tego samodzielnie też wydawało się całkiem w kolejce do kasy, pomyślałem że mógłbym przecież tam nie wracać i dać sobie spokój. A potem przypomniałem sobie że ten ciemnowłosy chłopak ma klucz do mojego pasa tak siedzisz zamknięty w ciemności, naprawdę nie masz nic do roboty. Każdy bodziec ze świata zewnętrznego wydaje się interesujący. Zza drzwi dobiega jakiś zapach? Ciekawe czy to pizza z ananasem czy kebab. Hałas z kuchni? Może ekspres do kawy. Rytmiczne uderzenia w ścianę? Może mój master rzuca piłką. Lubi to robić, kiedy chwilowo nie ma nic do roboty. Zdążyłem już poznać niektóre jego nawyki i czasem zadziwia mnie regularność i poziom zorganizowania jego życia. Ja byłem w nim tylko trybikiem, ale za to jak ważnym. Z drugiej strony, czy każdy inny cwel mógłby robić to, co robię ja? Czy jemu w ogóle zależało konkretnie na mnie, czy po prostu chciał mieć pod ręką jakąś sukę do służby? Czasem wydawało mi się, że dostrzegam drobne oznaki sympatii, ale mogło mi się tylko wydawać. To były najwyżej jego ukradkowe spojrzenia albo cień uśmiechu raz na jakiś czas. Z pewnością tych uśmiechów nie było na początku. Początek był zupełnie inny.– Kanapki? No kurwa, rozpieszczasz mnie – warknął i wytrącił mi talerz z rąk – Widzisz? Teraz to żryj, jak w milczeniu klęknąłem w pozycji na psa i powoli, upewniając się że Pan patrzy, zabrałem się za zlizywanie keczupu z kafelków.– Smakuje ci, pizdo? – warknął, nadal zły.– Tak, Panie – odparłem.– To jesteś jakiś pojebany, bo keczup to ścierwo. Ale jak ci tak smakuje, to cały będzie dla ciebie!Zerwał się z kanapy i wrócił z kuchni z całą tubką keczupu.– Rozbieraj się psie – nakazał. Te jego oczy. Kurwa mać, to spojrzenie było nierealne. Podobnie jak posępny, złowrogi ściągnąłem z siebie ciuchy. Miałem nadzieję, że spodoba mu się moje ciało, ale nic nie powiedział. Podszedł do mnie, pchnął mnie na ziemię i nachylił się nade mną.– Żryj swój smakołyk – odparł i paskudnie się uśmiechnął. Zimny keczup zaczął lądować na moim ciele. Na klacie, brzuchu, udach, klatce na penisie, szyi, twarzy. Wycisnął całą tubkę.– Smacznego – nabrał trochę na dłoń i wcisnął mi palce do ust, blokując dopływ tlenu. Musiałem wylizać je do czysta nim dał mi spokój.– Będziesz mi kurwo podawał truciznę do jedzenia? – zapytał już spokojniej, z twarzą przy mojej twarzy.– Nie, Panie. Przepraszam – zapewniłem gorliwie, łamiącym się głosem. Bałem się mi prosto w twarz i wstał.– Idź do budy, psie – powiedział i wskazał mały pusty pokoik bez okna. A więc o to podkulonym ogonem podreptałem do pokoiku, cały czas w pozycji na psa, wiedząc że on tylko czeka żeby mi znów dojebać. W pokoiku na ziemi leżał niewielki koc, była też miska z wodą. I tyle.– Masz tu posłanie. A spróbuj mi kurwo ubrudzić tym syfem ściany, to będziesz chodził z tym małym kutasem w klatce do końca życia – pożegnał mnie i zatrzasnął drzwi. A potem przekręcenie klucza w Mój głośny, urywany oddech, intensywny smród robić w takich sytuacjach? Dotychczasowe przygody nauczyły mnie, że nic. Trzeba czekać i nie myśleć. Bo jak zaczniesz myśleć, to sobie uświadamiasz że zamknięto cię w ciemnym pokoju, nagiego bez telefonu i portfela, nikt nie wie gdzie jesteś i nie znasz typa, który cię tak urządził. Lepiej nie prostu czekałem i nasłuchiwałem odgłosów zza drzwi. Chyba słyszałem dźwięk prysznica, a na pewno jakąś przytłumioną emocje strasznie zaschło mi w gardle. Namacałem miskę z wodą i chciałem ją unieść do ust, ale nie mogłem. W jakiś sposób przytwierdził ją do podłogi. Musiałem pić z dłoni, albo się schylić i pić jak pies. I wtedy przyszła mi do głowy paranoiczna myśl – a co jeśli on ma tu jakąś kamerkę z noktowizją? Brzmiało jak szaleństwo, ale wszystkiego mogłem się teraz spodziewać. Nachyliłem się i chłeptałem wodę jak grzeczny kundel. Upokorzenie bezlitośnie pompowało krew w wiem ile to trwało, zanim drzwi się otworzyły. Strasznie oślepiło mnie światło lamp więc musiał być wieczór. Mój nowy masterek stanął w progu i nie widziałem jego twarzy.– Do nogi – cmoknął na mnie. Podszedłem na czworakach.– Pan ma dla ciebie przekąskę – powiedział i wyczułem wyraźne rozbawienie. Poczułem zapach piwa, a potem Pan wyciągnął ze spodni i bokserek stojącego już kutasa. Dużego, długiego, takiego co idealnie sobie radzi z zapychaniem gardła.– Ssij – krótka się do roboty i oczywiście szybko złapał mnie za głowę żeby mnie nadziać. Wbił się aż po jaja, aż zaszkliły mi się oczy. Dociskał, bezlitośnie, długo, napawając się moim jękiem i wstrząsami, gdy walczyłem z odruchem wymiotnym. W końcu puścił i zalałem cała brodę śliną.– Przynajmniej jedno potrafisz – mruknął i znowu nabił mnie na kutasa. Teraz jednak pozwolił mi po nim jeździć. Pieściłem główkę kutasa językiem a potem brałem go powoli całego w siebie. I znowu, i jeszcze raz, aż porządnie się rozgrzałem i zaczął mnie zwyczajnie jebać w gardło, pojękując i szarpiąc mnie za włosy.– Podoba się kutas? – zapytał cicho.– Wspaniały, Panie – odparłem zgodnie z prawdą. Byłem zachwycony tym jebaniem, mimo bólu.– Nie to co ten twój mały bezużyteczny fiutek. Powinieneś mieć cipę – oświecił mnie i złapał za szyję. Drugą ręką walił konia, szybko i z wprawą.– Otwieraj ryj, szeroko. Szerzej!Zamknąłem oczy, wysunąłem język i szybko poczułem jak twarz i ryj zalewa mi gorąca sperma. Słona, pyszna, obfita. Była jej cała masa, jakby zbierał ją przez tydzień.– Masz – powiedział i coś uderzyło o podłogę. Kluczyk.– Zdejmuj i zwal sobie konia na podłogę, psie – odpiąłem kłódkę i w końcu uwolniłem penisa z oków. Wyprężył się na baczność i zaraz się za niego zabrałem. Nie potrzebowałem wiele. Kilkanaście ruchów ręką, słony smak spermy mastera w ryju i zaraz sam poleciałem. Zrobiłem wielką kałużę na podłodze.– Głupi cwel – mruknął– Ubrudziłeś. Teraz to chciałem tego robić. Sekundy po orgazmie, pragnąłem jedynie odpocząć, odetchnąć, a nie bawić się dalej. Ale co miałem za wybór? Z ociąganiem pochyliłem się nad podłogą i zacząłem nabierać na język kolejne porcję spermy, tym razem własnej.– Ale z ciebie pedał – zaśmiał się sucho – Teraz mi podziękuj.– Dziękuję, panie – odparłem niezbyt zadowolony.– Na razie nie będziesz nosił chastity. I wyliż dokładnie, bo to twój jedyny posiłek do jutra. A jutro będziesz potrzebował dużo sił, psie – odparł i czaiła się w tym złowroga się? Zostaw komentarz, zmotywujesz mnie do pisania. Jest taki wierszyk napisany przez znawcę i popularyzatora poprawnej polszczyzny Witolda Gawdzika, czyli Profesora Przecinka? Z gramatyką nie bądź od dzisiaj na bakier: szedł – męski, szła – żeński, szło – rodzaj nijaki. W mnogiej – dwa rodzaje, wbij sobie do głowy: szły – niemęsko-, a szli- męskoosobowy. Autor „Ortografii i gramatyki na wesoło” ułożył mnóstwo takich zabawnych rymowanek, aby pomóc dzieciom i młodzieży szkolnej w szybszym rozplątywaniu różnych zawiłości językowych. Wiadomo z lekcji polskiego, że w l. poj. rozróżniamy trzy rodzaje: męski, żeński i nijaki, ale w l. mn. tylko dwa: męskoosobowy i niemęskoosobowy. Mówimy: uczeń poszedł, pies poszedł, dziewczyna wyszła, dziecko płakało oraz panowie wstali, psy szczekały, kobiety gotowały. Jak widać, w wypadku ucznia i psa w l. poj. występuje ta sama forma orzeczenia (uczeń poszedł i pies poszedł), ale w l. mn. − nie (panowie stali, psy stały). Psy znalazły się w grupie rzeczowników niemęskoosobowych wspólnie z paniami, dziećmi, domami, lwami itp. Okazuje się jednak, że bywają takie sytuacje, kiedy rzeczownik męskoosobowy może przyjąć w l. mn. postać orzeczenia… niemęskoosobowego. Przyjrzyjcie się wyrazom chłopi i chłopcy. Rzecz jasna, nie ma wątpliwości, że piszemy: Chłopi wyjechali w pole; Chłopcy poszli grać w piłkę, ale jeśli posłużymy się formami chłopy, chłopaki, wówczas jest inaczej − muszą one przybrać orzeczenie o zakończeniu -ły, tak jak inne wyrazy niemęskoosobowe (np. wozy, stoły, psy, koty, krzaki): Chłopy wyjechały w pole; Chłopaki poszły grać w piłkę. W numerze z 26 stycznia br. na jednej ze stron sportowych dziennika „Fakt” zamieszczono rozmowę ze Zbigniewem Bońkiem. „To niech się chłopaki sami bawią” – odpowiedział w pewnym momencie słynny niegdyś piłkarz. Dlaczego nie poprawiono tego przed drukiem dziennika na „To niech się chłopaki same bawią”? Czyżby zabrakło redaktorom wiedzy? Zapamiętajmy więc, że choć poprawne są zwroty: Chłopcy przyszli; Chłopcy zrobili, można czasem powiedzieć: Chłopaki przyszły, Chłopaki zrobiły. Maciej Malinowski Zobacz też: Kłopoty ze słowem chłopak Odpowiedzi moim zdaniem to każdy ma swój styl ubierania się i nie ma on nic do jego orientacji... blocked odpowiedział(a) o 22:34 Ja pieerdole .. Szatę zdobi Człowiek a nie szata człowieka blocked odpowiedział(a) o 22:33 Nie. Moim zdaniem nikt normalny swego roweru w odzienie nie przyozdabia. A w szczególności pedałów, no bo jak wtedy jeździć jak nogawki się plątają? podzielam twoje zdanie:p słowo w słowo, oprócz ostatniego stwierdzenia:D oskim odpowiedział(a) o 22:36 Moge to podsumować w ten nic że ktoś o siebie zadba, sam dość dbam o swój wygląd, choć ubieram się raczej "męsko" czyli szersze jeansy i jakaś koszula. Nie mam nic przeciwko rurkom, ale sam bym ich nie założył, choć nie sądzę, żeby od razu nazywać takiego zadbanego mężczyzny "pedałem" No ja np. nie rozumiem chłopaków którzy wyzywają innego chłopaka od pedała czy coś jak założy sobie rurki .. To że podobają mu się to jest jego decyzja .. Mi akurat podobają się chłopcy taccy skeyt, ale w rurkach teeż luubie. : D. To że łądnie się ubierze to nie znaczy że pedał. Julka018 odpowiedział(a) o 22:55 nw czemu wszyscy ( a przynajmniej większość ) uważa że chłopak w rurkach to pedał , chyba to właśnie wy jesteście pierz*ięci że tak o nich mówicie . z tym ostatnim zadaniem sie zgodzę sexi <3 Jedno pytanie:Czy James Hetfield jest "pedałem"Bo, owszem nosi mam nic do facetów w rurkach. Koleś ma być męski, a męskość nie zależy od stylu ubierania kiedy widzę chłopaka ubranego w różowy t-shirt to nie jestem zachwycona... no tych ludzi nie ogarniam , ale na bank zazdroszczą im że mają kase na te rurki itd. ;d;d czyli ogólnie zazdrośc ich bierze , nie uważam że pedał tylko gość z klasą ;d;d;d Po pierwsze nie ma czegoś takiego jak pedalski styl, niektórzy mężczyźni chodzą w takich jakby spódnicach które powoli wchodzą na rynek, więc według mnie czy ubierze spódnice, czy rurki nie możemy oceniać czy ktoś jest LGBT😉 Uważasz, że ktoś się myli? lub

inaczej patrzy pedał inaczej dobry chłopak